Koronawirus w rolnictwie
Koronawirus, który pojawił się w Polsce na początku marca, dotknął wiele różnych branż i sektorów gospodarki. Poza na przykład obowiązkiem noszenia maseczek, zamykane są kluby fitness, obowiązują ograniczenia w sklepach. Niestety także rolnictwo zostało dotknięte przez COVID-19.
Wielu rolników odczuło skutki wirusa już na początku pandemii. Znacząco spadły ceny skupu mięsa czy nabiału. W późniejszym okresie dotyczyło to także zbóż. Wiele punktów skupu było zamkniętych lub ograniczyło swoją działalność z obawy przed koronawirusem. W wielu regionach Polski rolnicy mówili o stratach, jakie ponosili i nadal ponoszą.
Problemem okazał się także dostęp do środków ochrony roślin, nawozów czy pasz. Wynikło to głównie z logistyki. Ograniczony transport, wpływał w niektórych miejscach na brak potrzebnych materiałów. Wiele punktów sprzedaży informowało, że nie mają na stanie wspomnianych już środków. Nie ominęło to także Polska Grupa Azoty, największy koncern chemiczny na terenie naszego kraju.
Wielu rolników, zwłaszcza mających na przykład uprawy truskawek, borówek, malin czy innych owoców sezonowych, zwracało także uwagę, że problemem jest brak pracowników, którzy mogliby zbierać owoce. Okazało się, że osoby zza granicy, na przykład z Ukrainy, które chętnie podejmowały się takich prac, wróciły do domu.
Brakowało nie tylko rąk do pracy, ale także i klientów, zwłaszcza tych zagranicznych. Znacznie spadło zainteresowanie polskimi owocami. Przykład to chociażby Włochy czy Niemcy.
Rząd obiecał wsparcie finansowe, które dla jednego gospodarstwa ma wynosić nawet 7 tysięcy euro. Kwota zależna będzie skali produkcji danego produktu.